Początek początku
A wiec wpadłam jak sliwka w kompot, jak zawsze kiedy w kim sie zauroczyłam noi w tym przypadu był jedne mankament a mianowiecie byłam z kimś...Cała sytułacja była dla mnie czymś nowym, nie zdażyło mi sie nigdy wcześniej żeby ktos inny podrywał mnie kiedy jestem w zwiazku moźe to kwestia tego, że byłam młoda nie wiem. Z jednej strony to było fajne ale z drugiej nie czułam sie wpożądku w obec samej siebie to było w brew moim zasadom żeby filrtowac z kimś bedąc w związku, przecież jak poczuje sie ta druga osoba( chociaż ta druga osoba nie była fer wobec mnie)dla uspokojenia siebie mówiłam sobie przecież ja sobie wyolbrzymiam,przecieź nie przyjeżdza żeby mnie zobaczyć przecież jest mnóstwo osob. Jednak z każdym dniem coraz bardziej upewniałam sie w fakcie że jednak chodzi o mnie.. z każdym dniem coraz wiecej zaczepek, rozmow byle żeby być jak najbliżej siebie. Do tego pierwszy chłopak który o mnie zabiega nie musiałam incjować rozmowy bo to on incjował czułam, sie przy nim ważna nie tak jak zazwyczaj biegać za kimś żeby ktoś w końcu zechciał ze mna być. I stało sie zamieszkaliśmy razem decyzja była spontaniczna jak wszystko co wtedy sie działo, po jednej nocy razem w której doszło do pocałuku a poźniej do wyjazdu z mojego mieszkania do jego poczym w jego mieszkaniu zwczajnie poszliśmy spać..